Brian De Palma po raz kolejny udowadnia, że uwielbia i co najważniejsze potrafi zaskakiwać widza. Początek filmu ma w sobie coś z Mission Impossible. Zuchwała kradzież robi wrażenie. Potem napięcie nieco spada ale gdy pojawia się Nicolas Bardo grany przez Antonio Banderasa to rozpoczyna się właściwa gra. Sama fabuła dla mniej uważnego widza może się wydawać nieco zawiła. To wrażenie potęguje dodatkowo sen Laury. Bez obawy, ten film to nie Zagubiona autostrada. Jeżeli chodzi o stronę techniczną to filmowi nie można nic zarzucić. Dobre zdjęcia, świetna muzyka. Po raz kolejny będzie można zobaczyć podzielony ekran znany z filmu Snake Eyes. Co do aktorów to Rebecca Romijn-Stamos zagrała dobrze i bije od niej z ekranu zmysłowość i erotyczna perwersja jaką powinna mieć femme fatale. Antonio Banderas też dobrze sobie poradził (udawanie geja w mistrzowski sposób). Ogólnie Femme Fatale to dobry film z ciekawie zarysowaną intrygą. De Palma chyba powoli powraca do formy.